niedziela, 22 stycznia 2017

A jednak życie zmieniło plany

          Jestem za grubą szklaną ścianą, zza której wszystko obserwuję. Nowe miasto. Nowi ludzie. Nowe wszystko. Tak jakby czysta karta. Trochę nieswojo. Trochę nie wiem co robić. Trochę nie dowierzam.

           A jednak pielęgniarstwo. Tutaj, na Podlasiu nie da się nie wspomnieć o religii. Jak tylko poznałam dziewczyny z roku na Medyku - zdziwiła mnie ich wiara. Bardzo pozytywnie. Zdjęcie w tle o tematyce religijnej, torby szmaciane z Jezusem i skomplikowanymi, długimi cytatami, które na pewno mają jakiś przekaz, ale nie zdążyłam ich nawet doczytać. Może to ta miłość do Boga zadecydowała o tym, że wybrały taki kierunek. Zazdroszczę im trochę tego, że wierzą w cokolwiek kogokolwiek. Na pewno żyje się im łatwiej. Według ich, coś jest po śmierci. Głupio im, gdy "popełnią grzech", bo tam z góry ktoś patrzy. Natomiast ja, z tym swoim naukowym bełkotem: "póki coś nie jest udowodnione to tego nie ma", żyję sobie, pocieszając się istnieniem karmy. Nie jest łatwo. Wkraczając w dorosły świat, coraz częściej dostrzegam jak bardzo nie jest on sprawiedliwy. Wtedy wmawianie sobie karmy nie jest już takie łatwe. Jednak próbuję być lepszym człowiekiem. Od zawsze byłam uzależniona od pomagania. Uwielbiam kiedy inni są mi wdzięczni, powiedzą to często ciężko wypływające z ust "dziękuję". Od gówniarza walczyłam o to słowo. To takie małe, moje uzależnienie. Dlatego zawsze chciałam być w służbie zdrowia. Podobno jak się kocha swoją pracę to się nie pracuje. Zaraz obok chęci niesienia pomocy jest zamiłowanie biologią. Dalej tak samo podziwiam mechanizm ludzkiego ciała i wszystkie informacje o najnowszych odkryciach czytam z otwartą buzią. Może to nie lekarski, ale muszę przestać o tym myśleć i zacząć żyć tym co robię teraz. Gdybym wierzyła w Boga to pewnie powiedziałabym, że tak Bóg chciał, ale nie wierzę, to powiem, że tak miało być.